Dokładnie za tydzień, w sobotę, 25 marca w Bydgoszczy dojdzie do spotkania dawnych bydgoskich hokeistów, którzy w 1966 r. wywalczyli na lodowisku w Krakowie mistrzostwo Polski juniorów. Ten sukces dziś ma już wymiar symboliczny. Miasto słynące ongiś z posiadania aż 10 (!) drużyn hokejowych, z których wywodzą się olimpijczycy: Marian Feter i Andrzej Tkacz, dziś nie posiada żadnego klubu, nie ma również krytego lodowiska. A uzdolnieni wychowankowie trenują i grają w Toruniu. 

Na stronie internetowej "Pomorskiej" blisko 500 osób wzięło udział w sondzie dotyczącej przyszłości hokeja w Bydgoszczy. Aż  82  proc internautów jest zdania, że koniecznie powinno dojść do reaktywowania zespołu hokejowego. 

Wszystko wskazuje na to, że kwestia ta będzie przedmiotem rozmów prezydenta Konstantego Dombrowicza z bohaterami wyczynu sprzed 40 lat. Mistrzowie Polski A.D. 1966 zostali bowiem przez władze miasta zaproszeni do ratusza. I zamierzają wykorzystać to wspominkowe spotkanie do lobbowania na rzecz swojej ukochanej dyscypliny. Oby skutecznie. 


 
Wraz ze zbliżającą się, choć - może na szczęście - odkładaną inauguracją sezonu piłkarskiego w naszym regionie, ale i po niedawnej zbrodni w Krakowie wraca kwestia bezpieczeństwa na stadionach.

Po wydarzeniach towarzyszących meczowi Cracovia - Wisła (a przypomnijmy, że doszło nie tylko do morderstwa na ulicy, ale też do chuligańskich wybryków na stadionie) prezes klubu-gospodarza tego spotkania Janusz Filipiak narzekał na... prawo. Powiedział, że jak najszybciej trzeba wprowadzić "sądy 24-godzinne” (najlepiej od razu na stadionach) i wrócić do zapewniania porządku na imprezach masowych przez policję. Bo agencje ochrony, często bierne i nieskuteczne, się nie sprawdzają. 

Przypomnijmy, że w myśl ustawy z 1997 r. o bezpieczeństwie imprez masowych, za zapewnienie porządku w trakcie meczu odpowiada organizator. Kluby podpisują zatem umowy z agencjami ochrony, a policja pozostaje w odwodzie, czuwając, by rozróba nie "rozlała się” do miasta. Organizatorzy mogą porozumieć się z komendantami policji i podpisywać stosowne umowy, ale muszą za to płacić. W efekcie bardzo często tańsi - skrzykiwani ad hoc, nieprofesjonalni - ochroniarze nie daja sobie rady, a policja wkracza, kiedy się już "pali”. Czy wobec bezradności panów prezesów trzeba zmieniać prawo? Może. Na pewno jednak trzeba zacząć od stosowania tego, które jest. A przede wszystkim je egzekwować. 
Kilkanaście dni temu odbyła się narada kierownictwa Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ z szefami podległych jej komend policji, poświęcona m.in. przygotowaniom do sezonu piłkarskiego. Ustalono, że bezpieczeństwem na stadionach nadal zajmować sie będą wydziały prewencji, ale też w każdej komendzie jeden pracownik będzie analizował pomeczowe materiały pod kątem procesowym. Zdaniem rzecznika Prokuratury Okręgowej Jana Bednarka może to pomóc w spełnieniu dwóch kluczowych warunków skutecznej walki ze stadionowym bandytyzmem: 
- Po pierwsze, nie wolno niczego bagatelizować, po drugie, nic nie może uchodzić bezkarnie - mówi prokurator Bednarek. 
Tylko co - poza materiałami sporządzanymi przez funkcjonariuszy, najcześciej po fakcie - miałby ów policjant analizować? Teoretycznie monitoring. Tyle, że praktycznie na ogromnej większości stadionów monitoringu nie ma. Prawo jednak - znów teoretycznie - pozwala wojewodzie zobowiązać organizatorów imprez masowych do wprowadzenia monitoringu pod rygorem cofnięcia zezwolenia. A praktycznie... 
- Policja już w 2004 przekazała wojewodzie Romualdowi Kosieniakowi listę ośmiu obiektów wymagających naszym zdaniem monitoringu. - mówi nadkomisarz Krzsztof Paczkowski, zastępca naczelnika Sztabu Komendy Wojewódzkiej Policji. - Chodziło nam o Zawiszę, Polonię i halę "Łuczniczka” w Bydgoszczy, Halę Mistrzów i stadion Hydrobudowy-Kujawiaka we Włocławku, stadiony TKP i Apatora w Toruniu oraz halę Noteci w Inowrocławiu. Niestety, wojewoda nie skorzystał ze swoich uprawnień wobec żadnego z tych obiektów. 
Uszczelnić stadiony!
Przepisów nie brakuje. Kodeks karny, Kodeks wykroczeń, ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych - wszędzie tam są przepisy pozwalające ścigać i karać pseudokibiców. W oparciu o Kodeks karny można np. orzekać nakaz "powstrzymywania się od przebywania w określonych miejscach” - idealny sposób eliminowania łobuzów ze sportu, odpowiednik tzw. zakazu stadionowego. W walce z przyodzianym w klubowe szaliki bandytyzmem zakaz stadionowy jest przepisem kluczowym, a w każdym razie - jako świetnie sprawdzony w innych krajach - być takim powinien. Bodaj największą rolę odegrał (i odgrywa) w Anglii, ale też tam był z żelazną konsekwencją egzekwowany. W Polsce osoba, wobec której orzeczono tę karę na podstawie Kodeksu wykroczeń nie ma prawa wstępu na imprezy masowe przez 2 do 6 lat, natomiast bezterminowo orzeka się zakaz stadionowy wobec nieletnich. A praktycznie... 
W ub. roku policja w naszym województwie wystąpiła z 132 wnioskami o zakazy stadionowe, ale orzeczono je tylko wobec 37 chuliganów, a 14 innych musiało zapłacić grzywny lub popracować na cele społeczne. Najbardziej spektakularne zdarzenia miały miejsce w ub. roku na dworcu kolejowym w Toruniu i na stadionie Zdroju Ciechocinek. Rok wcześniej najgoręcej było podczas meczu Zawisza -TKP Toruń, po którym - w dużej mierze dzięki współdziałaniu bydgoskich gazet, celowo publikujących zdjęcia trybun - ustalono 10 uczestników zajść. Wobec 7 orzeczono zakazy stadionowe. Ci młodzieńcy - być może prowodyrzy w swoich grupach - powinni więc być z obiektów sportowych wyeliminowani. Teoretycznie... 
- Praktycznie jest tak, że chuligani się z zakazów stadionowych śmieją. - mówią dziennikarze sportowi, obecni co tydzień na meczach różnych klas rogrywkowych w naszym regionie. - Bo albo ochrona nie ma pojęcia o tym, że akurat ten "klient” ma zakaz, albo przymknie oko, albo sto metrów od wejścia można przeskoczyć płot... 
Tymczasem ustawa mówi, że każdorazowo przed imprezą organizator ma obowiązek zwrócić się do właściwego komendanta policji o wykaz osób, których nie powinien wpuścić. Jeśli tego nie robi, można mu odebrać zezwolenie na organizowanie imprez. Teoretycznie. Bo praktycznie żaden klub sportowy takiego zezwolenia nie stracił. 
Policjanci z Komendy Wojewódzkiej w Bydgoszczy słyszeli, że osoby objęte zakazem stadionowym nie były wpuszczane na obiekt TKP Toruń. Nikt natomiast nie słyszał o choćby jednym w naszym regionie przypadku ukarania kogokolwiek za złamanie zakazu stadionowego. Najpierw zreszta trzeba byłoby kogoś na tym złapać... 
Jeśli jednak Polska musi być chora na nieegzekwowanie prawa (lista "papierowych przepisów” sięga wielu obszarów naszego życia i doczeka się w "Pomorskiej"osobnej publikacji), obowiązujące prawo daje kolejne możliwości. Art 41 a Kodeksu wykroczeń mówi w paragrafie 1 o możliwości łączenia "zakazu stadionowego” z obowiązkiem "zgłaszania się do Policji lub innego wyznaczonego organu w określonych odstępach czasu”. Jest to więc coś w rodzaju dozoru policyjnego. Zdaje się, że łatwiej byłoby egzekwować ten przepis (zmuszając przywódców grup chuligańskich do stawiania się w komendzie dokładnie w czasie rozgrywania meczu) niż łudzić się poprawą pracy organizatorów i firm ochroniarskich. 
Kolejny problem - kolejny ponoć tak trudny do egzekwowania to trudności w identyfikacji sprawców chuligańskich wybryków pseudokibiców - twarze schowane w kominiarkach lub obwiązane szalikami. Owszem, jest pkt 6 art. 17a ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych przewidujący odmowę wstępu na mecz osobie, której wygląd zewnętrzny uniemożliwia identyfikację, ale to znów teoria... 
- W praktyce dopiero na trybunie stadionu, przystępując do rozróby, chuligani zakrywają twarze. - mówi Jan Bednarek. - Można byłoby pomyśleć o takiej modyfikacji artykułu 17, by karalne było podjęcie działań uniemożliwiających identyfikację w trakcie meczu - czyli maskowanie się już po wejściu na stadion. Najpierw jednak wypadałoby skorzystać z tego co już przewiduje ustawa, konkretnie art. 21 pkt. 2: "kto nie wykonuje polecenia porządkowego wydanego na podstawie lub regulaminu imprezy masowej przez organizatora imprezy lub służby porządkowe podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, albo grzywny”. Trzeba więc tylko formułować, a potem egzekwować zakazy - zasłaniania twarzy, wywieszania transparentów z wulgarnymi albo faszystowskimi hasłami, wskakiwania na ogrodzenie, wbiegania na murawę itd. Kto je łamie, naraża się na zakaz stadionowy. W ten sposób, oczywiście przy pomocy kamer, dali radę chuligaństwu Anglicy. Jestem zwolennikiem monitoringu także dlatego, że wszędzie gdzie jest skutecznie używany, znikają klatki - te okratowane, przeznaczone dla gości trybuny. Klatka potęguje niebezpieczeństwo w dwójnasób: raz - kumuluje niemal zwierzęcą agresję, dwa - stwarza ryzyko zadeptania, wgniecenia na śmierć uczestników bójki lub paniki. 
Zwolennikami klatek, skoro gospodarze obiektów nie dbają o porządek w sposób bardziej cywilizowany, są policjanci. 
- Klatka jest jedynym skutecznym rozwiązaniem. - mówi komisarz Jacek Krawczyk, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego. - W klatkach mamy kibiców skoncentrowanych w jednym miejscu, a nie rozproszonych po całym stadionie. 
Kolej na kolej
Policjanci zwracają uwagę na inne kwestie wymagające poprawy, choć - znów! - wcale nie zmiany przepisów. Trzeba wyegzekwować współodpwiedzialność innych podmiotów; choćby kolei. Grupy kibiców wynajmują pociągi specjalne, ale kolej nie poczuwa się do tego, by na trasie przejazdów takich składów pilnować tych pasażerów. 
- I potem jest tak: jedzie sobie przez Polskę "wesoły pociąg”, ale nikt nie panuje nad tym, gdzie się zatrzymuje, na jak długo i co robią kibice. - mówi komisarz Krawczyk. - Stoją, bo Krzychu, poszedł się wysikać, ale gdzieś przepadł. A Rychu nie wrócił z "browarem”. Stoją czasem w szczerym polu, ale czasem w pobliżu zabudowań. A wtedy biada mieszkającym tam ludziom. 
`- W ub. roku powiecie włocławskim zatrzymał się taki pociąg z kibicami Arki Gdynia wracającymi z Łodzi. - wspomina nadkomisarz Paczkowski. - Jednemu z chłopów, który na swoje nieszczęście ma gospodarstwo obok linii kolejowej, tak dla zabawy zabrudzili fekaliami studnię i potem zapchali ją snopkami siana. Innym razem w Brzozie koło Bydgoszczy zatrzymał się pociąg z kbicami Widzewa wracającymi do Łodzi z Trójmiasta. Pech chciał, że stanęli akurat na wysokości stacji benzynowej niedaleko skrętu do plaży w Chmielnikach, więc chyba ze stu łodzian wyniosło ze stacji wszystko co można było wynieść. Ustawa mówi, że za eskortowanie kibiców jadących koleją odpowiada przewoźnik, ale w pociągach specjalnych funkcjonariuszy SOK nigdy nie ma. Owszem są, ale tylko na dworcach. Tylko cóż z tego, jeśli do największej demolki z udziałem pseudokibiców w ub. roku w naszym województwie doszło na dworcu w Toruniu... 
Policja wielokrotnie przypominała kolei o jej ustawowych obowiązkach; prosiła przynajmniej o wpółod­powiedzialność. Bez skutku. Policjanci sugerowali też kolejarzom, by pociągi specjalne kierować bocznymi trasami. Także dla dobra PKP, bo zatrzymywane w szczerym polu pociągi niejednokrotnie blokują przejazd normalnych składów. I znów nic - żadnej reakcji. Ba, nawet nie wiadomo z kim rozmawiać. Polska kolej to obecnie tyle spółek (np. przez nasze województwo: PKP Przewozy Regionalne, PKP Przewozy Regionalne Łódź i SKM Gdańsk), że decyzje zostały mocno rozproszone. Paradoks kujawsko - pomorskiego polega na tym, że mało tu obleganej przez kibiców piłki na wysokim poziomie, ale krzyżują się u nas trasy pseudokibiców z całej Polski. "Nasza” policja jest więc używana do zabezpieczenia tranzytu "cudzych” chuliganów. Z biegiem lat - i "zmotoryzowania” Polaków - powstał nowy problem... 
- Coraz więcej kibiców jeździ na mecze do innych miast samochodami. - mówi nadkomisarz Paczkowski - Jadą w czterech, w pięciu i są niestety bardziej anonimowi niż ci skoncentrowani w jednym pociągu. Na szczęście mamy coraz więcej danych tych samochodów, wiele z nich na taśmach video. Jeżeli mówię, że są bardziej anonimowi niż w pociągach, to nie znaczy, że w ogóle nie mamy ich rozpoznanych. 
Niektóre kluby - np. krakowskie - na początku sezonu ogłosiły (wbrew przepisom PZPN), że nie będą wpuszczały kibiców przyjezdnych, bo ich stadiony nie są na to przygotowane. Dla policjantów to nie jest dobre rozwiązanie. Ci kibice i tak ze swoich miast przyjadą, i tak wejdą na stadion - tyle, że nie zwartą grupą do jednego sektora, a rozproszeni, anonimowi w różne miejsca. A potem organizator się zdziwi, że nie można nad nimi zapanować...
Może się zdarzyć, że w najbliższym czasie czołowi reformatorzy prawa i sprawiedliwości - Ziobro i Dorn - będą zajęci innymi sprawami niż walka z pseudobicami. A zatem... 
Nieuchronnie i kosekwentnie
Trzeba stosować przepisy już istniejące. I egzekwować je. Dotyczy to nie tylko policji, ale przede wszystkim organizatorów (gospodarzy obiektów, klubów, także związków sportowych), kolei, władz miast - również dysponujących służbami porządkowymi. I rodziców. Nie może być tak, jak w ub. roku w Aleksandrowie Kujawskim, gdy tatusiowie i mamusie - po zadymie na stadionie Zdroju Ciechocinek - odbierali z policji swoje pociechy, a potem pisali na nią skargi do prokuratury i Rzecznika Praw Obywatelskich. Bezskutecznie zresztą, bo w działaniach policji nikt nie dopatrzył się jakiegolwiek nadużycia czy przekroczenia prawa. Potrzeba konsekwencji prowadzenia chuligańskich spraw do końca - zatrzymywania, stawiania sprawców przed sądami i skazywania. Nieuchronności kary. 
I jeszcze jedna rada - starego kibica, który przed trzydziestu laty też w klubowym szaliku jeżdził za swoją drużyną - rada dla kibicowskiej starszyzny, której choć trochę zależy na poprawie opinii o piłkarskiej publiczności: podnieście nieco granicę wieku dla tych, którzy chcą się bawić w szalikowców. Za moich czasów do "sektora flagowego” Zawiszy nie mieli wstępu chłoptasie, którzy niedawno wstali z nocnika. A tacy są najgorsi - wpatrzeni w starszych, chcący się popisać za wszelką cenę i robiący straszne głupstwa. Nie jest przypadkiem, że o ile nieletni wśród sprawców wszystkich przestępstw w Polsce stanowią 10 proc., to wśród "zadymiarzy” stadionowych co trzeci jest nieletni. 
Wkrótce zaczyna się tu sezon. Dobrej zabawy. 


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Free Web Hosting by 100FREE.COM. Visit Our User Forum. Visit Modelplace. Visit The Best Free Image Hosting.